niedziela, 2 marca 2014

Podpalenia - polski problem?


Patrząc na pojawiające się co i rusz w mediach doniesienia o ujawnieniu przypadków podpaleń dokonanych przez członków OSP, wydaje się, że problem ten jest, niestety, nieodłącznym elementem polskiego – używając archaizmu - strażactwa ochotniczego. Jest to jednocześnie jeden z najbardziej rozpowszechnionych negatywnych stereotypów na temat ochotniczych straży pożarnych, z którym konkurować może chyba jedynie przekonanie o powszechnym pijaństwie w ich szeregach. Czy jest to jednak problem typowo, wręcz „endemicznie”, polski?

Okazuje się, że wcale nie. Problem dotyczy również m.in. Niemiec, gdzie liczba druhów OSP przekracza milion. Wprawdzie udział strażaków w podpaleniach jest marginalny (ocenia się go na 0,3 promila wszystkich podpaleń), jednak ujawnienie każdego przypadku jest dla macierzystej jednostki/gminy/powiatu/etc. poważnym ciosem podkopującym morale i jednocześnie PR-ową katastrofą. Dlatego rozpoczęto tam badania, mające pomóc w ustaleniu przyczyn takich czynów. Powody: problemy psychiczne, problemy życiowe, oraz chęć wybicia się, bycia zauważonym.

Istnieje jednak
że jedna zasadnicza różnica między organizacja ochotniczych straży pożarnych w Niemczech i w Polsce, skutkiem czego na naszym podwórku należałoby dodać kolejny czynnik ryzyka: chęć zarobku. Niemieccy ochotnicy nie otrzymują bowiem ekwiwalentu, ani żadnej innej gratyfikacji finansowej za odział w działaniach ratowniczych. Jest to jednak o wiele trudniejsze do wychwycenia, aniżeli ewidentne problemy psychiczne i osobowościowe. Co więcej, takie uzasadnienie podawane przez sprawców jest u nas dość częste.

Podpalenia dokonywane przez cz
łonków - przede wszystkim ochotniczych - straży pożarnych to temat z natury ciężki i niepopularny. Ale takie przypadki mimo wszystko się zdarzają. Nie ucieknie się od problemu, a jego skutki wcale nie muszą się ograniczać do spalenia kilku arów nieużytków lub paru stogów siana. Kilka dni temu wynik śledztwa w sprawie śmiertelnego pożaru w budynku wielorodzinnym w Hamburgu wzbudził autentyczny szok i niedowierzanie tak wśród opinii publicznej, jak i strażaków. Pożar rozpoczął się od podpalenia dziecięcego wózka pozostawionego na klatce schodowej, a skończył śmiercią 33-letniej kobiety i dwójki jej dzieci. Specjalna komisja hamburskiej policji ustaliła, że sprawcą był 13-letni członek MDP z dzielnicy Altona. Z 2-miesięcznym stażem oraz, jak się okazało, poważnymi problemami psychicznymi. To oczywiście przypadek skrajny, ale pokazuje on, jak istotna jest w tym wypadku prewencja.
A skoro o prewencji mowa, to potrzebna jest nie tylko świadomość istnienia takiego zagrożenia we własnych szeregach, ale także wiedza o „sygnałach alarmowych”, które mogą być zaobserwowane u potencjalnego sprawcy. Poniżej prezentujemy tłumaczenie tabeli (oryginalnie w języku niemieckim), która przedstawia szereg cech, jakimi często charakteryzują się podpalacze z kręgu strażackiego. Obok każdej z nich określono również stopień ryzyka w skali od 1 do 5.

Jednakowoż sama identyfikacja potencjalnych sprawców, gdy seria podejrzanych zdarzeń już trwa, to już przysłowiowa musztarda po obiedzie. Co można zrobić, aby nie musiećźniej przeżywać wstydu, zażenowania i poważnych konsekwencji wobec jednostki?
Kluczem do skutecznej prewencji jest stała praca z ludźmi w jednostce. Szczególną uwagę należy zwrócić na najmłodszych stażem członków jednostki i stale, acz delikatnie uświadamiać im (przede wszystkim gdy wykazują indywidualnie cechy „podwyższonego ryzyka”), jak poważne problemy mogliby ściągnąć nie tylko na siebie samych, ale także na jednostkę, gdyby posunęli się do tak haniebnych czynów. Istotne znaczenie ma tutaj sama rekrutacja do jednostki OSP, a także bardzo uważna obserwacja nowo przyjętych druhów, także pod kątem potencjalnych problemów. W tym wypadku nic nie zastąpi szczerej rozmowy, nawet nie tyle karcącej, co uświadamiającej. I biorąc pod uwagę specyfikę polskich OSP (ekwiwalent), przekonywać, że nie warto napytać sobie i innym biedy za marne (szczególnie w porównaniu do możliwych strat tak materialnych, jak i niematerialnych – np. na honorze jednostki) kilkanaście-kilkadziesiąt złotych. Nie należy również zostawiać w potrzebie tych druhów, którzy przechodzą życiowe trudności, maja wyraźny kryzys własnej wartości i tym bardziej potrzebują akceptacji w środowisku. Wspierać należy również tych, których rozpiera energia do działania, aby była ona odpowiednio skanalizowana (prace porządkowe, ćwiczenia, etc.). Z pewnością nie wyeliminuje to wszystkich przypadków (szczególnie gdy podłożem są głębokie zaburzenia psychiczne), ale będąc zarówno czujnym, jak i odpowiednio delikatnym w działaniach wobec druhów z grup ryzyka, uda się ograniczyć niebezpieczeństwo do minimum.
W tym miejscu warto nadmienić, iż w Niemczech wydana została ostatnio (czerwiec 2013) prawie 300-stronnicowa książka poświęcona dokładnie tej problematyce. (Frank D. Stolt, Brandstiftung durch Feuerwehrangehörige. Erkennung und Prävention). Miejmy nadzieję, że doczeka się ona polskiego odpowiednika, lub przynajmniej tłumaczenia, podobnie jak np. Falsche Taktik – Grosse Schaden, czyli znane wielu strażakom Błędy w taktyce – duże straty. (KN)